niedziela, 21 stycznia 2018

W odwiedzinach w Pokoju Psychologa - POSTANOWIENIA NOWOROCZNE





Razem ze mną jest dziś pewna wyjątkowa kobieta, która dzięki swojej uprzejmości i wielkiej sympatii do mojej osoby, postanowiła fachowo odpowiedzieć na kilka nurtujących mnie pytań.

Magdalena Popek pomimo swojego młodego wieku (26l.) ma na koncie wiele sukcesów jest absolwentką psychologii stosowanej na Uniwersytecie Jagiellońskim, prowadzi warsztaty oraz szkolenia dla dzieci i dorosłych, jest autorką bloga POKÓJ PSYCHOLOGA, wykładowcą Politechniki Dziecięcej oraz współtworzy firmę szkoleniową PODKARPACKIE CENTRUM SZKOLENIOWE.

Zaczęło się od odchudzania...
Był grudzień, koniec roku, szykowałyśmy się do wspólnego sylwestra, w końcu nie pamiętam, która z nas wypowiedziała te dobrze znane wszystkim słowa: POSTANOWIENIA NOWOROCZNE.
Rozmawiałyśmy długo, bo sposób w jaki opowiada Magda, jest fascynujący (o czym sami zaraz się przekonacie), dyskutując i pijąc wino, stwierdziłyśmy, że to przecież świetny temat na wspólnego posta...
I tak powstała ta rozmowa, na którą gorąco pragnę Was zaprosić :)


 



Zacznijmy od konkretów, jako specjalista uważasz, że stawianie sobie celów to fajna sprawa, czy psujący głowę zwyczaj?

Prawdę powiedziawszy, nie wyobrażam sobie swojego życia bez planowania. Częścią procesu planowania jest nazywanie i stawianie przed oczami celu, jaki chcemy osiągnąć. To on właśnie, a raczej jego wizja, motywuje nas do stawiania kroków w upragnionym kierunku. To właśnie nasz cel (czyli zdefiniowane marzenie, jak kto woli ) stanowi ten jasny punkt na drodze, motywuje i pozwala, zwłaszcza w ciężkich momentach, robić krok do przodu. Czy to znaczy, że życie na spontanie jest złe? Niekoniecznie! Niemniej jednak im stajemy się bardziej dorośli, odpowiedzialni za siebie i coraz więcej kwestii (czy ludzi) dookoła, nasze pole manewru do „spontanów” znacznie się ogranicza.


Powiedz nam więc, co siedzi ludziom w głowach, kiedy kończy się grudzień i namiętnie rodzą się postanowienia noworoczne?

Wiesz co, zacznijmy od tego, że cenimy sobie cykliczność. To właśnie ona nadaje pewien harmonijny rytm naszemu życiu, uspokaja niczym kołysanie przypływów i odpływów fal morskich na plaży. Tak obrazowo się zrobiło, wybacz. Tak czy tak, cykliczność pór roku, świąt, dni wolnych (wyobraź sobie, co by się stało, gdyby ktoś nagle zabrał nam „majówkę” abo ferie uczniom?), dni tygodnia i lat sprawia, że świat jest dla nas przewidywalny. A w związku z tą cyklicznością właśnie, okolice Świąt Bożego Narodzenia i Sylwestra kojarzy się nam z końcem i początkiem, zamknięciem pewnych drzwi i otwarciem zupełnie nowych, przełomem, chwilą na podsumowanie i refleksję nad upływającym czasem. Ten bardzo specyficzny i refleksyjny moment w roku, dla jednych bardziej, dla drugich mniej przyjemny. To czas, w którym ludzie decydują się na zmiany na „nowy lepszy początek”. Stąd też często duża drastyczność i „zero-jedynkowość” postanowień, które podsycane są przez tę refleksyjną (i dodatkowo, udzielającą się większości z nas) atmosferę. To właśnie przez to i przez brak dobrze przygotowanego planu działania wiele postanowień upada.


Korzystając z okazji tego, iż nasza rozmowa ,,kręci się" w okolicach czegoś, o co chcę zapytać, powiedz mi, proszę,
co sądzisz o ostatnio bardzo popularnym słowie MOTYWACJA? Oczywiście nie chodzi mi jedynie o to słowo,
ale bardziej o to całe zamieszanie wokół niego, o jego popularność i ludzi, którzy na nim dobrze zarabiają.


Motywacja była jest i będzie. Tylko że ostatnio bardzo dużo się o niej mówi. Motywacja jest tendencją do rozpoczęcia, podtrzymania lub zakończenia działania, to mechanizm dążenia lub uciekania od czegoś. Prowadząc szkolenia i ogólnie rzecz biorąc, pracując z ludźmi, nie można uciec od tego słowa, zresztą Ty, jako grafik z branży kreatywnej wiesz to przecież bardzo dobrze ze swojego doświadczenia, jak i z kontaktu z klientami. No więc skąd ten cały „szum”? Moim zdaniem wpływa na to kilka czynników. Po pierwsze, duży nacisk w zarządzaniu na tzw. czynnik ludzki i poszukiwanie idealnych, skutecznych poza finansowych metod motywowania pracowników. Takiej idealnej metody motywowania pracowników, jak dotąd nie odkryto i moim zdaniem – nie odkryje się, dlatego że człowiek jest tak zmienny i czynniki pozazawodowe tak bardzo wpływają na naszą motywację do pracy, że ciężko znaleźć tu i podać na złotej tacy jeden gotowy środek, taką gotową pigułkę motywacyjną.
Po drugie, ludzie się po prostu tym interesują. A po trzecie i powoduje to u mnie duży niesmak, są osoby, wybijające się na social mediach, które w pewnym momencie stwierdzają „hej, jestem pozytywny, wesoły, przebojowy, ludzie mnie lubią, więc może zostanę KOŁCZEM?” – bez przygotowania merytorycznego, taka osoba, po lekturze dwóch poradników i uczestnictwie w jednej konferencji, rozpoczyna motywowanie innych. Skąd mój niesmak? Dlatego, że praca z drugim człowiekiem, jego motywacją, wyznaczaniem i osiąganiem celów to przeogromna odpowiedzialność. I wnerwia mnie jak tacy pseudoprofesjonaliści mówią ludziom, że mogą wszystko. Bo nie jest to prawdą. Każdy może osiągać własne cele pod warunkiem, że one są REALNE. Budowanie i żerowanie na marzeniach uczestników porównać można do takiego pompowania balonika marzeń u uczestników. Takie eventy mogą wzbudzać faktycznie euforię i wielką chęć do działania, jednak w związku z tym, że osoby te nie otrzymają warsztatu, czyli metod planowania i zmierzania ku swoim wielkim celom (np. ku pierwszemu milionowi lub wymarzonemu samochodowi) – jest to tylko czcza gadanina…

Wracając do tematu naszej rozmowy, planowanie ostatnimi czasy również zrobiło się bardzo popularne.
Ludzie inwestują swój czas i pieniądze w różnego rodzaju plannery, służące do rozplanowania i zorganizowania swojego życia na maksa.
Kiedyś używaliśmy kalendarzy do zapisywania ważnych dat czy spotkań, teraz modne jest notowanie,
ile wypiliśmy wody czy jaki film chcemy obejrzeć, czy to aby nielekka przesada?


Wiesz co, jest taka zasada 60:20:20, zgodnie z którą, żeby nasze planowanie było efektywne, powinniśmy planować 60% naszego dnia, 20% pozostawić na czas wolny i pozostałe 20% poświęcić na sytuacje „niespodziewane”. Mnie samej, jako weterance diet, taki planner bardzo pomaga, zwłaszcza jeśli chodzi o stworzenie nowych dobrych nawyków, jak na przykład regularne picie wody, czy przypominajka o treningu. Uważam, że planowanie dnia też jest dobrym nawykiem, więc ja osobiście jestem wielką fanką plannerów. Swoją drogą, Twoje są przepiękne.

Madziu, powiedz nam jeszcze, jak motywować się, aby wytrwać w tych naszych postanowieniach?

Skoro tu już jesteśmy, pisałam o planowaniu na moim blogu, na który serdecznie zapraszam i temu tematowi poświęcam duuużo czasu w swojej pracy. Żeby wytrwać w naszych marzeniach, powinniśmy przede wszystkim zejść na ziemię z chmur i zrobić dobry plan działania. Myślę, że bardzo mądrze powiedział kiedyś N. Hill, że „ce cel jest to marzenie z datą realizacji”. Nasze cele powinny być bardzo konkretne, osadzone w czasie, rozdrobnione na pomniejsze cele (przykładowo, łatwiej jest osiągnąć cel pt. „będę ćwiczyć w poniedziałki, środy i soboty, żeby schudnąć 2 kg w styczniu” niż „w 2018 roku schudnę 20 kilo”, co nie?

A od czego zależne jest nasze powodzenie? To cos siedzi w naszych głowach, jest kwestią charakteru czy nastawienia?

Czymś, o czym wielokrotnie zapominamy, jest kwestia nagród za pomniejsze sukcesy. Za osiąganie pomniejszych celów (kolejnych etapów na drodze do głównego celu) trzeba siebie samego nagradzać, tak, żeby poziom naszej motywacji się utrzymywał. Bo pracując przez 7 dni w tygodniu przez 355 dni w roku bez żadnej przerwy i bez nagradzania się – prędzej nabawimy się nerwicy lub choroby wieńcowej niż pierwszego miliona. Poza tym – wytrwałość i ciągłe przypominanie sobie o tym, DLACZEGO robię w tym momencie coś, co jest dla mnie nieprzyjemne i trudne, przypomnienie sobie, że przecież ten trudny etap wiedzie mnie do mojego celu, i tak dalej i tak dalej.

Na sam koniec powiedz, proszę co w momencie, kiedy zapał nam opadnie i zaprzestaniemy realizować nasze plany noworoczne ?
Jak skutecznie nie odpuszczać i z przysłowiową, podniesioną głową powrócić do ich realizacji?

Dobrze jest wyłączyć swojego „wewnętrznego krytyka” i nie sprowadzać siebie samego do parteru. Wiele osób potrafi być dla siebie w takich sytuacjach bardzo surowymi i krytykuje siebie bardziej niż inni dookoła. Upadłaś? Zakładaj koronę i idź dalej, księżniczko.
Jeśli potrafimy wybaczać innym, to dlaczego nie umiemy tego robić wobec siebie samego?

Mamy nadzieję, że podobała Wam się nasza rozmowa i, że dzięki nam łatwiej Wam będzie dotrzymać lub powrócić do realizacji swoich postanowień.


Jeżeli macie jakieś pytania, czy zastrzeżenia, zostawcie po sobie ślad w komentarzu, Madzia na pewno odpowie.
Piszcie w komentarzach, o tym, co was motywuje, jakie macie cele do zrealizowania czy o czym marzycie.
Trzymajcie się ciepło, ciumkamy Was serdecznie.

http://pokojpsychologa.pl/




https://www.facebook.com/Adatoniewypadaaaaa/

Pamiętaj!
Nie wyrażam zgody na wykorzystywanie moich projektów oraz tekstów w celach komercyjnych.
Nie sprzedawaj, nie modyfikuj oraz nie rozpowszechniaj ich.
POBIERAJ TYLKO DO UŻYTKU WŁASNEGO



1 komentarz:

  1. Dużo mądrych słów, ale racja nie można się poddawać i nawet jeżeli gdzieś tam upadniemy w dążeniu do realizacji założonych planów, trzeba wstać, otrzepać się i iść dalej :) I trzeba trochę przychylniej na siebie patrzeć bo bez tego ani rusz :)

    OdpowiedzUsuń